Romana Rymut, „Wspomnienie o jarosławskich Kresowiankach”.
Sieroca dola Kresowianki
Wanda Lorentz, urodzona w 1932 roku, po stracie rodziców przybyła do Jarosławia. Nie wiem, z jakiej miejscowości na Kresach pochodziła jej rodzina. W Jarosławiu zamieszkała z rodzinami kuzynek – Hanny i Krystyny – na ulicy Kilińskiego. Przed domem rosła piękna różowa magnolia, a fioletowa wistaria oplatała dom.
Wanda pięknie grała na pianinie, a w czasie gry oswojona kawka siedziała jej na ramieniu. Pamiętam, że z całego serca nienawidziła Rosjan. Przypuszczam, że wynikało to z faktu, iż to właśnie Sowieci zamordowali jej rodziców. Wyraz swoim uczuciom dawała pisząc piękne patriotyczne wypracowania, które z kolei profesor Stefania Gilewicz skrzętnie ukrywała, żeby nie wpadły w niepowołane ręce.
Wanda Lorentz nie zdawała z nami matury, gdyż w 1949 roku opuściła Jarosław i wyjechała do Gdyni lub Gdańska. Tam wyszła za mąż, a nasz kontakt się urwał.
Kresowianka Róża Żylewicz
Róża pochodziła ze Stryja. Do Jarosławia przybyła w czasie wojny. Tu, na ulicy Lubelskiej, mieszkał jej brat Leon. Jakiś czas potem opuścił on Jarosław, udając się na Ziemie Odzyskane w okolice Jeleniej Góry. Róża zamieszkała w starej kamienicy na rogu ulic Kraszewskiego i Głowackiego. Utrzymywała się z haftów i szycia. Miała siostrę Józefę, której mąż pracował we Lwowie w redakcji Gazety Lwowskiej. W czasie wojny został aresztowany przez Sowietów i znalazł się w więzieniu. Torturowany fizycznie i psychicznie (m.in. przetrzymywany był w sięgającej kolan lodowatej wodzie) dzięki znajomościom Róży, został wypuszczony. Razem z żoną przyjechał do Jarosławia. Pamiętam, że był to w zasadzie wrak człowieka. Jakiś czas Róża gościła u siebie siostrę i szwagra, którzy jednak zdecydowali się wyjechać do Wrocławia. Tam po kilku miesiącach pobytu w szpitalu szwagier zmarł. Róża Żylewicz także opuściła Jarosław. Nie znam dokładnej daty, wiem jednak, że na pewno w 1956 roku była jeszcze w Jarosławiu.
Historia Krystyny Wilusz
Krystyna, urodzona w 1932 roku, została wraz z rodziną wywieziona w głąb Związku Sowieckiego, podobnie jak koleżanka z klasy Irena Wołosiańska – po mężu Kilian. Z okresu pobytu na Syberii Krystynie pozostała umiejętność gry na bałałajce oraz śpiewania rosyjskich piosenek (czastuszek). W Jarosławiu matka Krystyny Wilusz pracowała w Szkole Podstawowej im. Anny Ostrogskiej.
Krystyna maturę zdała w Rzeszowie i została przyjęta na studia medyczne. Po ich ukończeniu wróciła do Jarosławia, gdzie przez pewien czas pracowała jako lekarz rejonowy. Nie pozostała jednak na stałe w Jarosławiu, po pewnym czasie wyjechała do Krakowa.