Gajdowie

Nie jest łatwo opisać dzieje rodziny, której pogmatwane wojenne losy wystarczyłyby, aby obdzielić nimi kilka innych rodzin. Dzięki wielu zachowanym pamiątkowym fotografiom, dokumentom, a przede wszystkim wspomnieniom pani Marii Wolskiej (z domu Gajda) możliwe jest przedstawienie szczegółowo losów tej rodziny.
Maria i Stanisław Gajdowie do chwili wybuchu II wojny światowej mieszkali w leżącej niedaleko Lwowa Zimnej Wodzie. Maria z Leśniakowskich Gajdowa pochodziła z rodziny nauczycielskiej – matka Jadwiga z Sękowskich oraz ojciec Włodzimierz Leśniakowscy byli nauczycielami, uznawanymi wówczas za urzędników państwowych, co wiązało się z częstymi zmianami miejsca zamieszkania. I tak Leśniakowscy wraz z przychodzącymi na świat dziećmi: Zbigniewem, Tadeuszem, Adamem, Władysławem i Marią wędrowali przez galicyjskie miasta: Stryj, Kopyczyńce, Drohobycz, Tarnopol, Skałat, by ostatecznie osiąść we Lwowie. Tutaj Włodzimierz Leśniakowski otrzymał zaszczytną funkcję C.K. inspektora szkół powszechnych. Niezła sytuacja materialna rodziny pozwoliła na zapewnienie wyższego wykształcenia wszystkim synom (ukończyli Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie) oraz podjęcie studiów w Instytucie Wychowania Fizycznego w Warszawie córce Marii. Ostatecznie jednak Maria zrezygnowała ze studiów, kończąc kurs dla abiturientów przy Państwowej Szkole Ekonomiczno – Handlowej we Lwowie, dzięki czemu mogła podjąć pracę urzędniczą. Najpierw była to posada w ajencji pocztowej w Kalwarii Pacławskiej, a następnie w Olszanicy koło Złoczowa. W 1935 roku Maria Leśniakowska zawarła związek małżeński z tarnopolaninem Stanisławem Gajdą. Rodzice Stanisława Gajdy – Magdalena z Martyniuków oraz Wincenty utrzymywali się z prowadzenia w Tarnopolu dużego sklepu. Jako zamożni mieszczanie mogli sobie pozwolić na finansowanie studiów swoim dzieciom – córka Maria (po mężu Łomnicka) ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, a jej dwaj bracia podjęli studia na różnych kierunkach UJK (chociaż z różnych powodów ich nie ukończyli). Najmłodszy z braci – Tadeusz zmarł w wieku 17 lat.

Stanisław i Maria Gajdowie początkowo zamieszkali we Lwowie, a następie po śmierci ojca pani Marii zdecydowali się na przeniesienie do pobliskiej Zimnej Wody, gdzie zamieszkali wspólnie z matką pani Marii – Jadwigą. Stanisław Gajda otrzymał wówczas posadę urzędniczą w Zarządzie Miejskim we Lwowie. W 1936 roku na świat przyszło ich pierwsze dziecko – Maria, a w 1940 roku syn Andrzej. Wojna brutalnie przerwała ustabilizowane i spokojne życie rodziny Gajdów. Stanisław od maja 1940 roku pracował w Państwowej Filharmonii Lwowskiej jako członek chóru. Z tym to właśnie chórem wyruszył Stanisław Gajda wiosną 1941 roku na koncerty do Kijowa. Wybuch wojny niemiecko – sowieckiej sprawił, że powrót do domu stał się na wiele lat niemożliwy. Maria Gajda nie tylko straciła z mężem kontakt, ale także środki do życia. W związku z tym podjęła decyzję o opuszczeniu Zimnej Wody i wyjazd do Tarnopola, gdzie mogła liczyć na pomoc ze strony teściowej oraz rodzeństwa męża – siostry Marii i brata Wojciecha. W Tarnopolu Maria Gajda wraz z dwójką dzieci oraz rodziną męża zamieszkała w czteropokojowym mieszkaniu przy ulicy Mickiewicza. Wkrótce jeden z pokoi zarekwirowany został przez niemiecką komendanturę miasta i zamieszkał w nim niemiecki oficer. Podwórze kamienicy wypełniło się niemieckimi żołnierzami.
Być może w obawie o własne bezpieczeństwo rodzina Gajdów opuściła wygodne mieszkanie w centrum Tarnopola, przenosząc się na przedmieście do dzielnicy Zarudzie, gdzie zamieszkała w niewielkim parterowym domku, wspólnie z Marią Werberówną – ciocią Stanisława Gajdy. To właśnie w tym małym domku na Zarudziu Gajdowie przeżyli najcięższe naloty i bombardowania miasta w 1944 roku, spędzając wiele godzin w piwnicy. Gdy obawa o przetrwanie bombardowań w płytkiej stosunkowo piwnicy nasiliła się, Gajdowie postanowili szukać schronienia w leżącym niedaleko klasztorze OO. Dominikanów, w którym gościnni zakonnicy odstąpili jedną ze swoich cel. Tam rodzina spędziła parę kolejnych tygodni.
Niedługo po powrocie do swojego domu na ulicy Sienkiewicza (na Zarudziu), w marcu 1944 roku nadszedł kolejny koszmar. Niemcy nakazali opuścić wszystkim mieszkania i udać się pod eskortą do centrum miasta, gdzie gromadzono także innych mieszkańców. O zmroku uformowana została kolumna, która pod eskortą wojskową wyruszyła w nieznane. Po długim i wyczerpującym marszu pani Maria Gajda z dziećmi i pozostałymi członkami swojej rodziny znalazła się w Dołżance, znajdując schronienie u jednego z gospodarzy. Aby uratować rodzinę przed głodem, pani Maria Gajda wraz ze szwagrem przekradli się do swego domu w Tarnopolu, by przynieść nieco rzeczy osobistych, które mogły posłużyć do wymiany na żywność.

Po pewnym czasie możliwy stał się powrót do domu w Tarnopolu. Idący drogą dorośli i dzieci narażeni byli na widok odartych z odzieży trupów.
Dom na ulicy Sienkiewicza, mimo że splądrowany i zdewastowany, przetrwał. W nim na kolejne miesiące zamieszkali Gajdowie.

Tymczasem kończyła się wojna, coraz głośniej mówiło się o „repatriacji” Polaków zamieszkujących wschodnie województwa II RP – bo przecież decyzją Wielkiej Trójki Rzeczpospolita została pozbawiona swych wschodnich ziem. Jako pierwsza decyzję o wyjeździe do „nowej Polski” podjęła pani Maria Gajda. W kwietniu 1945 wsiadła w Tarnopolu do bydlęcego wagonu z niewielkim dobytkiem, trzymając za ręce dwójkę swych dzieci – 9 letnią Marysię i 5 letniego Andrzeja. Reszta rodziny łudziła się jeszcze, że los się odwróci i nie trzeba będzie opuszczać rodzinnego miasta. Po kilku tygodniach podróży transport jadący na tzw. Ziemie Odzyskane mijał Jarosław – wówczas pani Maria Gajdowa postanowiła wysiąść i szukać gościny u swego brata Zbigniewa Leśniakowskiego, o którym wiedziała, że właśnie w Jarosławiu już przebywa.

Po kilku miesiącach wspólnego mieszkania – najpierw krótko na ulicy Zielonej, potem Pierackiego (Konopnickiej), Kilińskiego pani Maria otrzymała przydział na mieszkanie kwaterunkowe przy ówczesnej ulicy Obrońców Stalingradu (dziś ulica Kraszewskiego).

W październiku 1945 roku w drogę na zachód wyruszyła także pozostała w Tarnopolu rodzina: Magdalena Gajda, Maria Łomnicka i Maria Werberówna. To nie Jarosław był początkowo celem ich podróży – przypadek w zasadzie sprawił, że zdecydowały się wysiąść tutaj z pociągu, gdy jego postój przedłużał się na miejscowej stacji. Ponieważ więcej było czasu na spakowanie się, paniom udało się zabrać ze sobą więcej osobistych rzeczy, pamiątek, książek. Dołączyły do mieszkającej już w Jarosławiu rodziny, która i tak nie była jeszcze w komplecie – brakowało ciągle jej głowy: Stanisława Gajdy, w którego przeżycie wojny gorąco wszyscy wierzyli. Rozpoczęły się poszukiwania prowadzone przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Starania podjęte przez obydwie strony zakończyły się sukcesem – we wrześniu 1946 roku przyszedł pierwszy list z Anglii, gdzie znalazł się Stanisław Gajda, przechodząc cały szlak bojowy II Korpusu Polskiego gen. Andersa – przez Irak, Palestynę, Egipt, Włochy. Ostatecznie Stanisław Gajda powrócił do Polski i spotkał się z rodziną w Jarosławiu w czerwcu 1948 roku.
Pierwsze powojenne lata były dla wszystkich bardzo trudne – jako pierwsza, w miejscowym liceum otrzymała pracę nauczyciela języka polskiego ciocia – Maria Łomnicka. Pani Maria Gajdowa zajmowała się dorywczo pracą w handlu, potem przez dwa lata dojeżdżała codziennie do Rzeszowa, gdzie otrzymała pracę w Centrali Handlowej Przemysłu Skórzanego, a następnie w Miejskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej, w którym pracowała już do emerytury. Stanisław Gajda, jako „żołnierz Andresa” nie mógł przez długi czas znaleźć stałej posady. Pracował krótko w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym, Banku Rolnym, Spółdzielni Inwalidów i szpitalu psychiatrycznym, skąd przeszedł na rentę inwalidzką. Pielęgnował swe muzyczne pasje i zdolności, angażując się w działalność chóru przy kościele parafialnym pod wezwaniem Bożego Ciała, w którym był solistą. Zmarł w 1960 roku w wieku 54 lat. Pani Maria Gajdowa przeżyła męża o 44 lata.