Durbajłowie – Józefa i Andrzej
Józefa i Andrzej Durbajłowie pochodzili z Winniczek koło Lwowa. Wraz z trójką dzieci: Zdzisławem, Józefem oraz Franciszkiem mieszkali w obszernym, murowanym domu, przy którym były zabudowania gospodarcze oraz 40-arowy sad zabezpieczający byt rodzinie. Każdego roku w okresie zbiorów Durbajłowie zatrudniali pracowników sezonowych, którzy pomagali przy zrywaniu oraz pakowaniu owoców. Te następnie przez Andrzeja Durbajłę były transportowane do Lwowa i kupowane przez miejscowych handlarzy.
W czasie I wojny światowej Andrzej Durbajło został powołany do służby w cesarsko – królewskiej armii i skierowany na front bałkański. Przez Węgry i dawną Jugosławię znalazł się we Włoszech. Los sprawił, że wracając z frontu do rodzinnych Winniczek, przejeżdżał także przez Sośnicę, nie wiedząc, że za jakiś czas trafi tam jako tzw. repatriant, gdy kolejna wojna światowa zniszczy dotychczasowy ład geopolityczny.
Tuż przed wybuchem II wojny światowej Józefa i Andrzej Durbajłowie wraz z dziećmi przeprowadzili się do nowo wybudowanego domu. W trakcie wojny jeden z pokoi został zajęty przez niemieckiego oficera. Jak dzisiaj wspomina Józef Durbajło – ze strony Niemców rodziny nie spotkało nigdy nic złego. Rodziców traktowali z szacunkiem, a dla dzieci mieli słodycze.
W 1944 roku do II Armii Wojska Polskiego powołany został najstarszy syn Józefy i Andrzeja Durbajłów – Zdzisław. Z rodziną spotkał się już po swojej demobilizacji w Sośnicy. Gdy wojna zbliżała się ku końcowi, Andrzej Durbajło będąc u swego sąsiada Wszołka usłyszał w radiu (był to odbiornik skonstruowany własnoręcznie przez sąsiada, za co groziła surowa kara ze strony Sowietów), że Churchill, Roosevelt i Stalin dogadali się w sprawie nowych granic Polski i ziemie wschodnie II Rzeczpospolitej staną się teraz częścią ZSRR. Andrzej Durbajło zrozumiał, że zbliża się moment, gdy trzeba będzie opuścić rodzinne strony. Zaczął przygotowywać się do wyjazdu. Do własnoręcznie wykonanych skrzyń pakował powoli dobytek, w tym część sprzętów rolniczych. Gdy oficjalnie mieszkańcy Winniczek otrzymali nakaz opuszczenia swych domów, Durbajłowie byli gotowi do wyjazdu. We wrześniu 1945 roku wraz z koniem i krową znaleźli się na odkrytej kolejowej platformie, którą
mieli jechać w nieznane. Trzyletni wówczas Józef Durbajło, chcąc ogrzać się, mocno przytulał się do
leżącej obok jałówki. Ciepło oddawane przez zwierzę pozwoliło dziecku uniknąć przemarznięcia.
Po trwającej dwa tygodnie podróży Durbajłowie znaleźli się w Sośnicy koło Jarosławia. Tutaj przeżyli napad banderowców w maju 1945 roku, podczas którego został spalony zajęty przez nich dom.
Na krótko zamieszkali w budynku dawnych koszar w Radymnie. Potem ponownie trafili do Sośnicy i tym
razem znaleźli dom, przy którym znajdował się niewielki sad. Tam zamieszkali już na stałe. Wprawdzie
Józefa Durbajło pojechała do leżącego na zachodzie Polski Raszowa, gdzie zamieszkał brat jej męża, ale
ostatecznie uznała, że lepiej być bliżej nowej granicy i wróciła do Sośnicy.
Andrzej Durbajło był realistą – nie wierzył w to, że będzie jeszcze kiedyś możliwy powrót do Winniczek. Szybko przystąpił do przebudowy zajętego w Sośnicy domostwa, by swojej rodzinie stworzyć jak
najlepsze warunki życia.
Do dzisiaj w Sośnicy mieszkają synowie Józefy i Andrzeja Durbajłów – Franciszek i Józef. Józef
wraz ze swoją żoną miał możliwość wielokrotnie odwiedzić Winniczki oraz swój dom rodzinny. Był za
każdym razem serdecznie przyjęty przez mieszkających tam dzisiaj Ukraińców.