Grębowiec (Kondracka) Władysława
Szczepan i Tekla Grębowiec opuścili w 1934 roku leżącą pod Stalową Wolą wieś Przyszów i wraz z szóstką dzieci: Anielą, Karoliną, Władysławą, Janem, Marią i Janiną wyjechali na Wschód, postanawiając osiedlić się w powiecie tarnopolskim, gdzie prowadzona była akcja zagospodarowywania tzw. Ziem Wschodnich. Dzięki posiadanym środkom finansowym zakupili duże gospodarstwo rolne niedaleko Toporowa, w kolonii Julianka w powiecie radziechowskim. Tam już w 1936 roku dzięki materiałom budowlanym sprowadzonym z rodzinnego Przyszowa zbudowali przestronny dom mieszkalny, stajnię wraz z oborą i chlewnię. Całe obejście zostało solidnie ogrodzone. Głównym źródłem utrzymania rodziny Grębowców było rolnictwo, któremu poświęcili się nie tylko rodzice, ale także starsze dzieci. Młodsze, po ukończeniu 4 – klasowej szkoły powszechnej w Juliance, kontynuowały naukę w szkole w Toporowie.
Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu tych ziem przez Sowietów bogaty gospodarz, jakim był Szczepan Grębowiec, trafił na listę proskrypcyjną i wraz z rodziną 10 lutego 1940 roku znalazł się w transporcie jadącym na Syberię. Wykorzystując jedną godzinę, którą otrzymali na spakowanie się, Grębowcowie zabrali to, co niezbędne – przede wszystkim żywność. Po miesięcznej podróży, najpierw pociągiem, potem saniami po zamarzniętej rzece Dwinie, dotarli do posiołku Mucznaja w Archangielskiej obłasti. Wraz z innymi zesłańcami ulokowani zostali w drewnianym baraku opanowanym przede wszystkim przez wszy i pluskwy. Tam na świat przyszła córka Krystyna, która niestety zmarła po kilku miesiącach – na początku 1941 roku. Dorośli oraz starsze dzieci zmuszeni zostali do pracy przy wycince lasu oraz korowaniu i spławianiu drewna. Przy trzaskających mrozach, o głodzie, musieli pracować tak, aby wykonać określone przez Sowietów normy. Trwało to do sierpnia 1941 roku, gdy dotarła wiadomość o możliwości opuszczenia „nieludzkiej ziemi” i dołączenia do tworzącego się w ZSRR polskiego wojska. Swój akces do Armii Andersa zgłosił natychmiast Szczepan Grębowiec, który dzięki temu mógł opuścić Syberię.
W ramach łączenia rodzin Syberię opuścili wkrótce także jego bliscy, zmierzając do Taszkientu. Na jednej ze stacji kolejowych doszło do tragicznego zdarzenia – pociąg, który miał stać przez kolejne dwie godziny, odjechał po ok. 30 minutach. Nie zdążyła do niego wsiąść dwudziestoletnia Karolina Grębowiec, która udała się na pobliski bazar, by zdobyć coś do jedzenia. Na kolejnym postoju na poszukiwanie siostry udała się najstarsza z córek – Aniela. Żadna z nich nie zdołała dołączyć do rodziny. Losy Anieli są nieznane, natomiast Karolina odnalazła się już po zakończeniu wojny, gdy przybyła do Stalowej Woli jako żołnierz Armii gen. Berlinga, z którą dotarła aż do Berlina.
Tymczasem Szczepan Grębowiec znalazł się w składzie 5. Wileńskiej Dywizji Piechoty, która formowała się w Tatiszczewie koło Saratowa, a następnie przeniesiona została w okolice Dżalalabadu w Kirgizji. To tam właśnie zmierzała Tekla Grębowiec wraz z pozostałymi przy niej dziećmi: Władysławą, Marią, Janiną i Janem, licząc na to, że razem z żołnierzami polskimi będą mogli opuścić terytorium ZSRR. Tymczasem, przebywający w ośrodku organizacyjnym armii polskiej w miejscowości Guzar (na terenie Uzbekistanu) Szczepan Grębowiec zmarł 30 maja 1942 r. w wyniku ogólnego wyniszczenia organizmu. Spoczął na miejscowym cmentarzu wraz z 700. innymi Polakami. Dopiero wiele lat po wojnie rodzina zdołała ustalić okoliczności jego śmierci i miejsce pochówku.
Dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności oraz dobrym ludziom udało się Tekli Grębowiec z dziećmi dostać do transportu wojskowego, którym podróżowały rodziny żołnierzy 13. pułku piechoty „Rysiów” (5. Wileńskiej Dywizji). Poprzez Błagowieszczankę, Krasnowodzk, Pahlevi dotarli latem 1942 r. do Teheranu. 28 sierpnia 1942 roku Grębowcowie otrzymali dokumenty umożliwiające im wyjazd do Brytyjskiej Afryki Wschodniej. Przez Mombasę dotarli jesienią 1942 roku do ugandyjskiego osiedla Masindi, w którym znaleźli się w większości Polacy wywiezieni z Kresów. Pomimo długiej i wyczerpującej podróży mogli nareszcie poczuć się bezpieczni. W Masindi powstały m.in. szpital, kościół oraz polska szkoła kształcąca na różnych poziomach, do której uczęszczały także dzieci Tekli Grębowiec. Na utrzymanie polskich uchodźców łożyły władze brytyjskie (uznając, że jest to pożyczka udzielona Rządowi RP ), swojego wsparcia udzielały także organizacje charytatywne. Dzięki temu jakość życia przebywających tam Polaków była dość dobra.
Kiedy w Masindi pojawili się przedstawiciele Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie, by znaleźć ochotniczki do Pomocniczej Lotniczej Służby Kobiet, jako jedna z pierwszych zgłosiła się licząca wówczas 18 lat Władysława Grębowiec, która jesienią 1943 roku trafiła do Wielkiej Brytanii. Po trzymiesięcznym kursie trwającym od 2 listopada 1943 roku do 4 stycznia 1944 roku, w randze kaprala trafiła do służby (jako tzw. WAAF-ka) w bazie wojskowej Hucknall koło Nottingham, gdzie stacjonował 300 Dywizjon Ziemi Mazowieckiej. Tam poznała swego przyszłego męża Stanisława Kondrackiego, radiotelegrafistę tego dywizjonu.
Po zakończeniu działań wojennych, Władysława Grębowiec – Kondracka wraz z mężem i urodzonym w 1946 r. synem Ryszardem mieli udać się do Australii, by tam ułożyć swe nowe życie. Dwa dni przed wyjazdem otrzymali wiadomość, że w Polsce, w Jarosławiu przebywają rodzice i rodzeństwo Stanisława Kondrackiego. W tej sytuacji decyzja była natychmiastowa: nie Australia, a Jarosław na Podkarpaciu będzie celem ich podróży. Osiągnęli go w czerwcu 1947 roku.
Początki życia w „nowej” Polsce nie były łatwe. Jako żołnierze przybyli z Zachodu byli szykanowani, nie mogli znaleźć pracy. Władysława imała się różnych zajęć – m.in. zarabiała sprzedając zebrane w lesie grzyby i jagody, jej mąż pomagał bratu i ojcu w prowadzeniu sklepu. Powoli stawali na nogi, ale byli szczęśliwi, że są wśród swoich bliskich i w ojczyźnie, do której nie trafiła reszta rodziny pani Władysławy. Jej macocha oraz rodzeństwo po zakończeniu wojny przybyli do Francji i tam osiedli na stałe. Rodzina odnalazła się dzięki poszukiwaniom prowadzonym za pośrednictwem Czerwonego Krzyża. Spotkali się po wielu latach rozłąki – wraz ze wspomnianą powyżej siostrą Karoliną, zamieszkałą w Stalowej Woli.
Pani Władysława Kondracka w 1991 roku otrzymała Krzyż Czynu Bojowego na Zachodzie, a w 2001 roku awansowana została na stopień podporucznika rezerwy.