Gnoińscy

         Czteroosobowa rodzina Gnoińskich przybyła do Jarosławia ze Lwowa w grudniu 1945 roku. Do chwili zbombardowania przez Sowietów miasta i ich domu w 1944 roku mieszkali na ulicy Leona Sapiehy, a następnie przenieśli się na ulicę 29 listopada. Bronisław Gnoiński z zawodu był krawcem, prowadził własny dość duży zakład krawiecki, w którym zatrudniał dodatkowych pracowników. Jego żona Stanisława nie pracowała zawodowo – zajmowała się domem i wychowaniem dzieci: córki Elżbiety i syna Ryszarda. Po wkroczeniu do miasta Sowietów Bronisław Gnoiński został uznany za burżuja – musiał zamknąć zakład, a sam musiał ukrywać się, ratując się w ten sposób przed wywiezieniem na Syberię.

         Decyzję o wyjeździe rodzina Gnoińskich podjęła w wyniku ciągłego nagabywania przez Sowietów, którzy grozili, że jeżeli nie zdecydują się na „repatriację”, będą musieli przyjąć obywatelstwo radzieckie i mogą zostać przesiedleni w głąb ZSRR. W tej sytuacji Bronisław i Stanisława Gnoińscy postanowili opuścić rodzinny Lwów. Tymczasem do ich mieszkania dokwaterowano czteroosobową rodzinę ukraińską, zmuszając Gnoińskich do zamieszkania w jednym pokoju z możliwością korzystania z kuchni. Jak wspomina dzisiaj pani Elżbieta Presz (z domu Gnoińska): „to był półroczny koszmar, ciągłe nieporozumienia i niesnaski”. Wreszcie nastąpił dzień wyjazdu. Z czteropokojowego mieszkania nie wolno im było zabrać żadnych mebli – jedynie rzeczy osobiste, odzież i pamiątki rodzinne. W bydlęcym wagonie wyruszyli do nowej Polski. Początkowo planowano, że rodzina uda się do Poznania, jednak po trwającej tydzień podróży ze Lwowa, gdy pociąg zatrzymał się na stacji w Jarosławiu, postanowili wysiąść. Tutaj żyła bowiem matka Bronisława Gnoińskiego oraz część jego rodzeństwa. Najpierw zamieszkali na ulicy Racławickiej u rodziny, a po roku otrzymali przydział na własne mieszkanie na ulicy Kraszewskiego (bez wody, gazu, łazienki, z toaletą na ganku). Minęło wiele lat zanim w mieszkaniu stworzone zostały dobre warunki do życia – porównywalne do tych, jakie mieli we Lwowie.

         Ani Bronisław Gnoiński, ani jego żona nie zdecydowali się na wyjazd do Lwowa, bo jak mówili „pękło by im serce”. Ich córka Elżbieta była tam tylko jeden raz i również boleśnie przeżyła tę wizytę, decydując, że więcej tam nie pojedzie. Jej brat Ryszard był we Lwowie kilka razy.