Władysław Augustyn, Moje wspomnienie

Pochodzę z rodziny Augustynów. Ojciec mój urodził się w Łańcucie. Został zamordowany w Horyńcu przechodząc przez las do Derewenki (pow. Żółkiew), gdzie miał cegielnię. Inne posiadał także w Horyńcu i w kilku innych miejscowościach. Na utrzymaniu ojciec miał siedmioro dzieci. Od małego ciężko pracowaliśmy. Ja pracowałem w zakładzie krawieckim lwowskiego Żyda, gdzie nauczyłem się zawodu. Mieszkaliśmy w Derewence, niedaleko Lwowa. Gdy weszli Rosjanie, wysiedlili stamtąd mieszkańców i utworzyli tam poligon. Majątek, jaki posiadaliśmy, został zabrany przez Rosjan, a my musieliśmy wyjechać.

22 czerwca 1941 roku Niemcy napadli na Związek Radziecki. Rosjanie ogłosili mobilizację – chłopcy, którzy wtedy trafili do wojska, byli wysyłani na pierwszą linię frontu i ślad po nich zaginął. W tym czasie Ukraińcy zaczęli mordować Polaków, a Niemcy wywozili na przymusowe roboty, nie patrząc na wiek. Moich braci zabrali do Niemiec, a ja uciekłem z pociągu i dojechałem do Dąbrówek (niedaleko Łańcuta). Mieszkałem kątem u dobrych ludzi, a na życie zarabiałem szyciem.

Ożeniłem się i zamieszkałem w Jarosławiu. Moje rodzeństwo rozjechało się po Polsce (Lubin, Wrocław, Legnica). W ten sposób bardzo ciężko pracując przetrwaliśmy okropne czasy. Przykry był los Polaków, którzy zmuszeni do opuszczenia całego swego dobytku musieli uciekać przed Ukraińcami i szukać schronienia u obcych ludzi.