Teresa Bronicka, Wspomnienie o rodzinie Bronickich z Dobromila

Wacław Bronicki urodził się w 1933 roku w Dobromilu (w metryce wpisane miał ZSRR). Jego ojcem był Władysław, a matką Antonina z domu Fischer. Dziadek Fischer był granatowym policjantem, jak opowiadał mój mąż, a ojciec Wacława – Władysław – z zawodu był krawcem. Posiadał zakład krawiecki w Samborze do czasu wojny. Działania wojenne spowodowały konieczność opuszczenia terenów zamieszkania i wyjazdu na zachód, na tzw. Ziemie Odzyskane, jak to czyniło wiele rodzin.

Część rodziny Bronickich osiadła w Przemyślu, natomiast Wacław z matką Antoniną i Władysławem Luchtem zatrzymali się w Jarosławiu.
Pierwszym przystankiem był punkt repatriacyjny PUR na terenie Opactwa Benedyktynek, gdzie przebywali z niewielkim dobytkiem (kilka sztuk mebli i sprzętów domowych) do czasu otrzymania kąta do zamieszkania, którym był pokój o powierzchni 30 metrów kwadratowych przy rodzinie Huminiłowiczów na ulicy Kraszewskiego 10. Lokal ten, jak wiele innych, nie posiadał wodociągu i kanalizacji, po wodę trzeba było chodzić na ulicę Lubelską (koło doktora Siary). Wacław (mój mąż) często wspominał o latach dziecięcych w Samborze i Dobromilu. Pamiętał z drobnymi szczegółami sąsiadów, kolegów, ulice, domy, okolice Dobromila.

W Jarosławiu Wacław chodził do szkoły podstawowej, a później do Technikum Budowlanego, które ukończył w wieku lat osiemnastu.
Wacława poznałam w 1963 roku, gdy był już technikiem budowlanym i mieszkał z rodzicami. Ja wówczas pracowałam w Jarosławiu w charakterze nauczyciela zawodu w Szkole Pielęgniarstwa, a później w latach 1963 – 1965 w Przemyślu.
W 1964 roku pobraliśmy się i zamieszkali w Przemyślu do 1965 roku, tj. do czasu urodzenia syna Arkadiusza. Czas oczekiwania na mieszkanie spółdzielcze trwał do stycznia 1966 roku, więc zamieszkaliśmy na pół roku u rodziców moich i Wacława. W mieszkaniu na ulicy Kraszewskiego 10 mieszkaliśmy z rodzicami i małym Arkiem przez rok. Teściowa bardzo kochała naszego syna i opiekowała się nim do czasu, gdy otrzymaliśmy mieszkanie własnościowe (styczeń 1966) w Spółdzielni Mieszkaniowej.

Wacław w młodości był zapalonym sportowcem, zdobywał dyplomy i odznaczenia w lekkoatletyce, piłce nożnej oraz koszykówce. Jako dojrzały mężczyzna z dyplomem technika budowlanego pracował w budownictwie i biurze projektowym w Rzeszowie. Ponadto pełnił funkcje społeczne, między innymi jako cechowy. Prowadził także własny zakład usługowy w zakresie instalacji wodociągowych i prac remontowych. Jego choroba i śmierć w 1988 roku była ciosem dla rodziny, gdyż osierocił czterech synów. Wcześniej, tj. w 1972 roku, zmarła teściowa Antonina. Jej drugi mąż Władysław Lucht był ojczymem Wacława, którym się opiekował jak własnym synem. Takim też uczuciem darzył naszą rodzinę (a dzieci traktował jak własne wnuki). Pomagał nam finansowo i choć nie mieszkał z nami, był dosłownie „na każde zawołanie”. Niestety zmarł w 1989 roku.
Z rodziny Bronickich bliżej poznałam Janinę – siostrę Władysława Bronickiego (ojca mojego męża), która mieszkała w Przemyślu. Tam też osiedliła się większość rodziny Bronickich. Jednak nie miałam z nimi kontaktu, tyle tylko, co opowiadał o nich mój mąż Wacław. Wiem, że mieszkają do dzisiaj w Przemyślu.