Łodzińscy

        Rodzina Łodzińskich mieszkała we Lwowie na ulicy Janowskiej 55. Jana i Władysławę połączył czas wojny i wspólne przedsięwzięcia konspiracyjne w AK. W czasie okupacji Jan, były legionista, z zawodu ślusarz i mechanik samochodowy, pracował na kolei, Władysława pracowała w zakładzie przetwórstwa warzywnego. Córka Alicja dla bezpieczeństwa przebywała pod opieką sióstr Władysławy w kolonii Holendry, a następnie w Brześciu, Warszawie i Tomaszówce. Pod koniec lata 1944 roku Władysława przywiozła Alicję do Lwowa. We wrześniu 1944 Jan został wywieziony do Majdanka koło Lublina, gdzie NKWD, po wyzwoleniu obozu z rąk niemieckich, przetrzymywało żołnierzy AK. W tym czasie Władysława z córką otrzymały ultimatum, albo korzystają ze zgody na repatriację, albo zostają w ZSRR. Według relacji rodzinnych na początku stycznia 1945 roku do mieszkania na Janowskiej przyszedł urzędnik NKWD z wysokiej rangi oficerem, który pooglądał mieszkanie: trzy duże pokoje z kuchnią, łazienką, przedpokojem i balkonem- około 100 m kwadratowych. Wojskowy wyraził chęć zamieszkania w nim i na odchodne powiedział Władysławie, by zostawiła ubraną choinkę i nic z niej nie ściągała. Pakowała się w pośpiechu. Wszystko, co zabrała ze sobą musiało się zmieścić w drewnianym kufrze. Najcięższym elementem bagażu była waga , która do dzisiaj pozostaje w rękach rodziny, jako bardzo cenna pamiątka. Władysława z córką przyjechały do Jarosławia, gdyż tu miały rodzinę. Paulina i Antoni Skałubowie prowadzili w Jarosławiu restaurację przy Placu Św. Michała. Jeszcze w czasie wojny sprowadzili do siebie siostrę Pauliny Weronikę Wańkowicz, teściową Władysławy, która po śmierci Pauliny poślubiła Antoniego Skałubę. Tym samym zwolniła mieszkanie, w którym zamieszkały Władysława z Alicją. W tym czasie Janowi szczęśliwie udało się uciec z Majdanka i po długim czasie ukrywania się wrócił do Lwowa. Tam koledzy kolejarze dowiedzieli się, dokąd udała się żona z córką i znaleźli mu kryjówkę w wagonie towarowym z amunicją na front dla żołnierzy radzieckich, którym dotarł do Przemyśla, a potem do Jarosławia. Po wojnie Jan pracował na stacji kolejowej w Żurawicy i z tego utrzymywał rodzinę. Obydwoje nigdy nie odwiedzili Lwowa. Jan bardzo chciał, ale nie miał okazji. Władysława nie chciała, mówiła, że to jest już tylko przeszłość.