Lisieccy

      Rodzina Lisieckich z córkami Ewą i Ryszardą mieszkała w Rozdole (powiat żydaczowski, woj. stanisławowskie), przy ulicy Targowej, gdzie pan Bronisław, z zawodu fryzjer, prowadził własny zakład fryzjerski,  a pani Janina zajmowała się domem i opiekowała dziećmi. Kiedy wokół słychać było o strasznych mordach dokonywanych przez ukraińskie bandy na Polakach ( ginęli znajomi, sąsiedzi, pożar trawił domostwa), nie było na co czekać, trzeba było uciekać. Razem z nimi decyzje o wyjeździe podjęły jeszcze cztery osoby, wszyscy spowinowaceni. W nocy, z 9/10 lutego 1945 roku dostali się na stację kolejową w Stryju, wsiedli do bydlęcego wagonu i wyruszyli w uciążliwą podróż. W dzień pociąg jechał przed siebie, a nocą cofał się i tak przez trzy tygodnie. Docelową stacją miał być Sandomierz, ale most kolejowy na Wiśle był przerwany i trzeba było zawracać.                                         

       Wysiedli w Jarosławiu gdzie zostali tymczasowo ulokowani w klasztorze zwanym Anna Kasarna (Opactwo Benedyktynek).Tułaczy los zakończyli w Pruchniku, gdzie na dwa lata przygarnęła ich p. Helena Moskwa. Było im bardzo ciężko, pan Bronisław wrócił z wojny schorowany, brakowało jedzenia, odzieży, musieli zbierać drwa na opał w pobliskim lesie.  Sporo czasu minęło zanim otworzyła się możliwość powrotu do wyuczonego zawodu i kupna własnego domu. Zaczynali od przysłowiowego zera, wszystko „tam” zostało.  

       Pan Lisiecki był bardzo wzruszony, kiedy w 1971 roku powrócił do Rozdołu, a córka, Ewa, płakała już na stacji we Lwowie.