Kościowie

            Pochodzący z powiatu jarosławskiego Stefania Kość i jej mąż Stefan zamieszkali w Kłodnie Wielkim (pow. żółkiewski) po swoim ślubie w 1937 roku. Tam na świat w 1938 roku przyszła ich córka Krystyna. Źródłem utrzymania rodziny było duże gospodarstwo rolne prowadzone przez pana Stefana i jego żonę. Po wkroczeniu Sowietów w 1939 roku rodzina Kościów uznana została za element wrogi i skazana na wywiezienie w głąb ZSRR. W nocy z 9 na 10 lutego 1940 roku zostali obudzeni przez żołnierzy NKWD, którzy wtargnęli do domu, nakazując spakować się w ciągu dwóch godzin i przygotować do wywózki. Oszołomieni Kościowie nie bardzo wiedzieli, gdzie jadą, co mają ze sobą zabrać, jaka będzie ich przyszłość. Dzięki ludzkiej postawie sowieckich funkcjonariuszy (o czym wspomina p. Krystyna), spakowali odzież – w tym ciepłe ubrania dla dziecka oraz nieco żywności, co umożliwiło im przeżycie nie tylko samej podróży, ale także pierwszych miesięcy zsyłki. Saniami zostali przetransportowani na stację kolejową i umieszczeni w wagonie pociągu jadącego na Syberię. W tym samym transporcie znaleźli się także rodzice pana Stefana oraz jego dwóch braci i siostra. Pozostawione gospodarstwo rolne wraz z całym inwentarzem przejęli ukraińscy sąsiedzi Kościów.

Po kilku tygodniach podróży przy trzaskających mrozach znaleźli się na Uralu, gdzie mężczyźni trafili do wyrębu lasów. Trudów podróży i ciężkiej pracy nie wytrzymał ojciec Stefana Kościa – zmarł na „nieludzkiej ziemi”. Po kilku miesiącach rodzina została przewieziona do Kazachstanu, gdzie urodził się syn Stefanii i Stefana Kościów – Józef, który przeżył jedynie kilka tygodni.

         Po zawarciu układu Sikorski – Majski bracia pana Stefana zgłosili się do polskiej armii i wraz z nią opuścili ZSRR. Pozostali członkowie rodziny Kościów na powrót do Polski musieli czekać do chwili zakończenia wojny. Dopiero w 1945 roku wyruszyli w podróż do Ojczyzny. Transport, którym jechali dotarł w 1946 roku do Poznania. Stamtąd, już na własną rękę, Kościowie zdecydowali się wyruszyć na ziemię jarosławską, gdzie żyła rodzina pani Stefanii. Wraz z nimi udała się także matka Stefana Kościa – Antonina.

         Do dziś w rękach pani Krystyny Nogi (z domu Kość) znajduje się najcenniejsza pamiątka z tego okresu – obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, który towarzyszył rodzinie podczas zsyłki. To dzięki niemu mogli nie tylko przetrwać, ale także powrócić do Polski.