Janusz Skiba, „Wspomnienie ostatnich Świąt Wielkanocnych w Czortkowie”

Ze wszystkich Świąt Wielkanocnych te jedne, spędzone w rodzinnych stronach na Podolu, utkwiły mi w pamięci szczególnie. Był koniec wojny, która rozdzieliła mnie z rodzicami i rodzeństwem. Miałem dziesięć, może jedenaście lat i tej wiosny trafiłem do Czortkowa, do domu mojego stryja (Tadeusza Skiby), który przyjechał właśnie – nie wiem, czy na urlop, czy na przepustkę – prosto z wojska.

Dom stryja stał nad brzegiem Seretu, oddzielony od rzeki ogrodem. W tym ogrodzie pośród kwitnących drzew ustawione były stoły, nakryte białym obrusem. Świeciło słońce i ptaki śpiewały głośno. Ogród był pełen gości. Pamiętam wspólne dzielenie się jajkiem i życzenia, które miały jakąś głęboką, wewnętrzną treść, nadaną im przez czas. Czas wojny, okrucieństwa, brutalności i cierpienia, w którym to śniadanie wielkanocne odczułem jako wielki dar wspólnoty, bliskości, odnalezienia się wszystkich bliskich, którzy ocaleli.

Wspomnienia kolejnych świąt nakładają się na siebie – żadne nie tworzy tak żywego i wyrazistego obrazu jak tamte, sprzed lat. Dziś te święta kojarzą mi się przede wszystkim z drogą krzyżową Chrystusa, z cierpieniem, które symbolizuje ludzki los.