Durbajłowie – Zofia i Tomasz

Tomasz i Zofia Durbajłowie mieszkali w Winniczkach (pow. lwowski), gdzie Tomasz był sołtysem. Wcześnie osierocony szybko nauczył się dbać o siebie, a gdy założył własną rodzinę – także o nią.
Pracował w miejscowym sklepie, a dodatkowym źródłem dochodu było gospodarstwo rolne oraz czereśniowy sad otaczający dom. Obok budynku mieszkalnego znajdowały się zabudowania gospodarcze: stajnia i stodoła.

Podczas II wojny światowej Tomasz Durbajło włączył się w działalność niepodległościową (otrzymał pseudonim „Ojciec” i tak się do niego zwracali pozostali AK-owcy). W jego domu, a latem często także w sadzie, odbywały się spotkania z przybywającymi ze Lwowa młodymi AK-owcami. Podczas jednego z takich spotkań doszło do nieszczęśliwego wypadku. Najstarszy z synów – Stanisław (wówczas szesnastoletni) – znalazł w mieszkaniu pistolet. Nabita broń wypaliła, raniąc w rękę matkę. Rannej kobiecie pomocy udzieliła, a potem opatrywała także ranę,sanitariuszka AK ze Lwowa, która materiały opatrunkowe przynosiła ukryte w podwójnym dnie bańki na mleko. Oficjalnie Zofia Durbajło mówiła, że uległa poważnemu oparzeniu.

Gdy w 1944 roku Winniczki zajęli Sowieci, Tomasz Durbajło został aresztowany i osadzony w więzieniu na         ul. Łąckiego we Lwowie. Wraz z nim aresztowano także jego szwagra Stanisława Niedźwiedzia.
Obydwu uwięzionym raz w miesiącu Zofia Durbajło dostarczała paczki żywnościowe. Tomasza Durbajłę
Sowieci skazali na pobyt w kolonii karnej na Syberii, gdzie spędził pięć lat, natomiast jego szwagier został
zamordowany w więzieniu.

Latem 1945 roku Zofia Durbajło wraz z dziećmi musiała opuścić Winniczki. Jak wspomina dzisiaj jej córka Helena, przed wyjazdem matka udała się do miejscowego urzędu, aby otrzymać kartę ewakuacyjną, z którą następnie należało udać się do Państwowego Urzędu Repatriacyjnego. Rodzina czekała na informację o terminie wyjazdu. Gdy taka wreszcie nadeszła, na furmankę załadowano część dobytku i rodzina wyruszyła do Sichowa, by tam wsiąść do stojącego pociągu. Zofii Durbajło wraz z rzeczami osobistymi i pamiątkami udało się także zabrać krowę. Warto w tym miejscu wspomnieć, że jeszcze zanim Durbajłowie wyjechali, przybyli do nich wysiedleni z Polski Ukraińcy, którzy mieli zamieszkać w ich domu.
Po dwóch tygodniach podróży transport kolejowy zatrzymał się na stacji w Radymnie. Wtedy najstarszy z synów wyruszył szukać domu, w którym mogliby zamieszkać. Nie chcieli jechać dalej, wierząc, że wkrótce będą mogli wrócić do siebie, do Winniczek. Niewielki drewniany dom, który znaleźli w Sośnicy, musieli dzielić z inną rodziną przybyłą z Winniczek – Pawlukami. Pani Pawlukowa, podobnie jak Zofia Durbajło, przyjechała wraz z trójką dzieci. Jej mąż zmarł na Syberii, gdzie został wcześniej zesłany.

Jednym ze wspomnień, które do dziś są żywe w pamięci dziesięcioletniej wówczas Helenki Durbajło, jest to z 19 marca 1946 roku. Jej mama tego wieczoru była w domu sąsiadów, gdzie świętowano imieniny gospodarza (Józefa). Nagle do środka weszli banderowcy. Wszystkim kazali położyć się na podłodze i zagrozili, że ich zabiją, jeżeli ktoś się poruszy. Przerażeni ludzie leżeli, bojąc się wykonać nawet najmniejszy ruch. Kiedy przez dłuższy czas nikt się nie odzywał, jeden z leżących zauważył, że w domu, oprócz sparaliżowanych strachem Polaków, nie ma nikogo. Okazało się , że tym razem bandyci byli zainteresowani jedynie zdobyciem żywności. Zabili i ukradli jedną ze świń. Ślady krwi pozostawione przez ciągnięte po ziemi zwierzę prowadziły za San.

Wspominając wydarzenia sprzed 75. lat, Helena Petynia z domu Durbajło opowiada także o napadzie dokonanym w nocy z 5 na 6 maja 1946 roku na Sośnicę przez bandę UPA Iwana Szpontaka („Żeleźniaka”): wieczorem odbywała się w świetlicy wiejskiej zabawa. Do naszego domu przyszedł pewien Ukrainiec, który kazał nam opuścić dom. Ostrzegł nas, że za chwilę wieś zostanie spalona. Ledwie zdążyliśmy wyprowadzić zwierzęta i zabrać część dobytku, dom został spalony. Tej nocy banderowcy puścili z dymem prawie 500 budynków mieszkalnych i gospodarczych, zabili czterech Polaków (dane pochodzą z postanowienia o umorzeniu śledztwa prowadzonego w tej sprawie przez Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Oddział w Rzeszowie z dnia 11 czerwca 2013 roku). Zofia Durbajło z dziećmi znalazła inne lokum, natomiast Pawlukowie postanowili opuścić Sośnicę i wyjechać na tzw. Ziemie Odzyskane.

Po pięciu latach pobytu na Syberii do Polski przyjechał Tomasz Durbajło. Nie wiedząc, gdzie przebywają jego bliscy, dotarł aż do Wrocławia. Tam dowiedział się, że żona z dziećmi jest w pobliżu wschodniej granicy – we wsi Sośnica. Gdy dotarł na miejsce, powitaniom nie było końca. Rodzina nareszcie była w komplecie.
Tomasz Durbajło szybko włączył się w życie miejscowej społeczności. Jako samouk zajmował się murarką, pracował także w Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska. Tragiczne przeżycia wojenne oraz zesłanie nie zabiły w nim zacięcia do działalności społecznej. Po pewnym czasie został sołtysem Sośnicy. Jego żona nie pracowała zawodowo, zajmowała się domem oraz gospodarstwem