Rodzina Kiwackich swoje korzenie miała w leżącej 25 km od Jarosławia Jodłówce. Spośród siedmiorga rodzeństwa część pozostała w rodzinnej wsi, inni – jak Karol i Leon – wyruszyli w świat. Pierwszy znalazł się we Francji, gdzie się osiedlił, drugi – wzięty do austro – węgierskiej armii podczas
I wojny światowej- znalazł się aż pod rumuńską granicą. Po zakończeniu działań wojennych i odzyskaniu przez Polskę niepodległości Leon Kiwacki, jako strażnik graniczny, zamieszkał w leżącym niedaleko Śniatyna Załuczu. Tam poślubił Genowefę Szymańską, tam też na świat przyszły ich córki: Maria (1924 rok) i Stanisława (1928 rok).

Później Kiwaccy przenieśli się do Śniatyna, gdzie zamieszkali na ulicy Szpitalnej. Najstarsza córka, Marysia, po ukończeniu szkoły powszechnej kontynuowała naukę w Gimnazjum im. Franciszka Karpińskiego w Śniatynie. Gdy wybuchła II wojna światowa, do miasta napłynęło wielu uchodźców z centralnej i zachodniej Polski, których miejscem docelowym miały się stać Węgry lub Rumunia. Wielu mieszkańców Śniatyna przyjmowało pod swój dach zmęczonych i głodnych rodaków, starając się wesprzeć ich przed wyruszeniem w dalszą drogę. Także w domu Genowefy i Leona Kiwackich znalazło się trzech uciekinierów z Warszawy. Marysia Kiwacka, która po przeszkoleniu sanitarnym udzielała się w punkcie Czerwonego Krzyża, wspominała po wielu latach z dumą, że mogła osobiście „Szczepciowi” (Kazimierzowi Wajdzie) z „Wesołej Lwowskiej Fali” wręczyć koc i jasiek.

Początek okupacji sowieckiej przyniósł przede wszystkim lęk o przyszłość. Leon Kiwacki, jako emerytowany strażnik graniczny, uznany został za „element podejrzany politycznie”. W konsekwencji mogło to oznaczać aresztowanie lub zsyłkę na Syberię – do której rodzina się przygotowywała. Każdy z domowników miał spakowany swój niewielki bagaż, w obawie przed rozdzieleniem. Jednakże szczęśliwie zamiast deportacji na Syberię lub do Kazachstanu Kiwaccy otrzymali nakaz opuszczenia miasta i zamieszkania w odległości stu koilometrów od niego. Tak więc znaleźli się w Kołomyi, gdzie mieszkali do kwietnia 1942 roku w domu Adamowiczów wywiezionych w lutym 1940 r. na Syberię. Okres pobytu w Kołomyi wspominała po latach Maria Kucab (z domu Kiwacka) jako czas głodu i ciągłych obaw o przyszłość. Gdy Leon Kiwacki stracił swe tymczasowe zajęcie, w obawie przed wywiezieniem do Niemiec na roboty, zdecydował się zostawić żonę z córkami w Kołomyi i wyruszyć do Jodłówki, do swojego brata Juliana.

W kwietniu 1942 roku Genowefa Kiwacka wraz z córkami dostały zgodę od władz niemieckich na powrót do Śniatyna. Dzięki pomocy rodziców pani Genowefy – mieszkających w pobliskim Załuczu Szymańskich – łatwiej było zdobyć pożywienie. W maju 1942 roku do Śniatyna dotarł także Leon Kiwacki. Niestety życie w mieście stawało się coraz trudniejsze – głównie ze względu na ogromną drożyznę i trudności w zdobywaniu pożywienia. W tej sytuacji Kiwaccy podjęli decyzję o przeniesieniu się do leżącego na przedmieściach Śniatyna Augustowa (Augustdorf). Tutaj zamieszkali w niewielkim, ale za to murowanym domu otoczonym ogrodem i sadem. W nocy z 24 na 25 lutego 1943 roku Maria Kiwacka została zatrzymana przez Niemców i znalazła się w transporcie do Reichu. Szczęśliwie udało się jej uciec i wrócić do rodzinnego domu. Chcąc uniknąć podobnej sytuacji na przyszłość, Kiwaccy zdecydowali się opuścić Augustów i wyjechać do Jodłówki. Tam rodzina doczekała szczęśliwie końca wojny.

Maria Kiwacka i jej młodsza siostra Stanisława podjęły naukę w Gimnazjum Żeńskim im. J. Słowackiego. W 1946 roku zdała maturę Maria, a rok później Stanisława. Maria następnie ukończyła pomaturalny Kurs Pedagogiczny w Rzeszowie, zdobywając uprawnienia do pracy w szkole. Wiosną 1947 roku Leon Kiwacki ze starszą córką zdecydowali się pojechać na Ziemie Odzyskane. Później dołączyły do nich Genowefa z młodszą córką Stanisławą, która w czerwcu 1947 roku zdała maturę. Leon Kiwacki otrzymał w Bystrzycy w Nadleśnictwie ładny drewniany domek, w którym zamieszkał z żoną i młodszą córką Stanisławą. Starsza – Marysia – po zawarciu małżeństwa z Bronisławem Kucabem zamieszkała w Osieku, gdzie przez 42 lata pracowała jako nauczycielka w miejscowej szkole. Zmarła w 2016 roku. Do dzisiaj w Jodłówce i Jarosławiu żyją krewni Leona i Genowefy Kiwackich.